„Ułańską Fantazję” można ogarnąć.
A Gruzje nie. :). To jedyne, co przychodzi mi do głowy, kiedy próbuję odpowiedzieć na pytanie: I jak? No tak: po gruzińsku! Swoim tempem i według gruzińskiego czasu.
Po doprowadzeniu otoczenia domowego do stanu używalności i burzy spisanych pomysłów, na to jak tu zrobić pożytek z dwóch par rąk z olbrzymimi chęciami, nabrzmiałe w żyłach ADHD nie wytrzymało sielanki spokojnego Ozurgeti i wygnało w drogę. Bliską, ale za to krajobrazowo niczym drogę z krainy Hobbitów.
Tak wraz z „Drugą Parą Rąk Z Olbrzymimi Chęciami” szybkim susem, krętymi drogami, we mgle, trafiliśmy do Kobuleti.
Miasto budziło się powolutku – w końcu to wczesne południe – a ja niecierpliwie kroczek za kroczkiem czekałam na morze, plażę, spokój…. Taki oczywisty obrazek w wyobrażeniu człowieka, który stęsknił się za wakacjami. I tak było. Morze – było. Plaża – była. Ogromny potencjał (jeszcze nie do końca turystycznie wykorzystany) - był. I kontrasty.
Bo kontrasty to najlepsze określenie na opisanie czegokolwiek, co się chce tu zaobserwować. Piękna plaża i maksymalne nieuporządkowanie. Promenada miejscami jak z Miami Beach i krowa na jej środeczku. Różowe pałacyki i sąsiedztwo blaszanych pustostanów. I wszystko na swój sposób urocze.
Potwierdzając, iż sformułowanie „ułańska fantazja” powinna natychmiast być zmieniona we wszystkich słownikach na „gruzińską fantazję”. Przytoczę taki oto obrazek. Most. Betonowy. Na nim grupa mężczyzn z wędkami. Jedni dopiero zaczynają inni już z pełnymi wiaderkami wracają. Cisza. Szum morza. Spojrzenie na horyzont. Łyk gruzińskiego trunku. Zaduma nad wędką. Niczym niezmącony stoicki spokój. Czyżby? … no, most tylko troszkę inny...
....i to dopiero jest fantazja!
------------------------------------------
Poniżej jeszcze troszkę Kobuleti:
-----------------------------
I powrót do Ozurgeti:
Ciśnie mi się na usta, O Kurczę!! ten most bije na głowę szkoły przetrwania :)) a ile sprawności trzeba mieć :)) A plaże faktycznie bajkowe :)) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda a Panowie do najmłodszych nie należeli a przechodzili trzymając się jedną ręką...
OdpowiedzUsuń:D piękne!!! :) chcę jeszcze! mój głód podróży się tego domaga!
OdpowiedzUsuńOglądam foty, zazdorszczę i prosze o więcej! Morze rzezywiscie prezentuje się pięknie - a most hmmm... jest co najmniej jedyny w swoim rodzaju:D UUUUUśśśściski!!!!
OdpowiedzUsuńTen most oddaje tamtejsze klimaty... Świetnie je uchwyciłaś:)
OdpowiedzUsuńdla nas ekstremum jakieś - dla nich, codzienność ;)
OdpowiedzUsuń